W dniach 6-10 marca 2018 odbyła się europejska konferencja kościoła GGWO. O tym jak pojechałam przerażona a wróciłam zbudowana, zachwycona i z przekonaniem, że jestem we właściwym kościele. Pierwszy raz miałam okazję być na tak dużej konferencji. W tym roku konferencja odbywała się w Warszawie. Moje wrażenia z każdym dniem się zmieniały i stworzyły bardzo dziwny wykres. Ja osobiście niekoniecznie lubię poznawać nowe osoby, tłumy mnie przerażają. I o ile po kilku latach jeżdżenia na polskie wakacyjne konferencje mogę powiedzieć, że właściwie znam większość uczestników, o tyle na EuroConie miałam wrażenie, że nie znam nikogo, a nawet jeśli znam to przebicie się przez tłum tysiąca osób, z których znam mniej niż 10% nie było łatwe. Pierwszego dnia chciałam uciekać a jeszcze wiele osób nie dojechało. Potem sobie przypomniałam, że pierwszy PolCon mnie tak samo przerażał a w tej chwili na hasło PolCon będę spakowana i gotowa do wyjazdu za 5 minut ;) No i się zaczęło. Ogromna sala, tłum ludzi, większość z innych krajów porozumiewająca się w dziwnych językach. W pewnym momencie się zorientowałam, że oni są przyjaźnie nastawieni, jak się ze mną nie umieją dogadać to się uśmiechną, czasami poszukają tłumacza i chociaż 2 słowa zamienią. Czasami nawet ktoś oglądał identyfikator, patrzył na kraj i z uśmiechem stwierdzał: aaa Poland i pokazywał swój :-) większość po angielsku się porozumiewa, więc przy odrobinie chęci czasami przez tłumacza lub dwóch z każdym można było porozmawiać. Słowo fantastyczne, ale dużo bardziej poruszały mnie rozmowy w małym gronie, zwłaszcza wtedy kiedy zadawało się pastorom trudne pytania i ich odpowiedzi były tak bardzo zgodne z tym, czego się w tym kościele naucza. Kiedy można było obserwować ludzi, którzy w praktyce pokazują, że rozumieją nauczanie, że rozumieją łaskę i przebaczenie a co najtrudniejsze ale najważniejsze, stosują w praktyce. Oczywiście o tym, że organizacja tak wielkiego przedsięwzięcia była dopięta na ostatni guzik to nawet nie trzeba wspominać. Ale dopiero jak zostałam pomóc przy sprzątaniu to zauważyłam wiele rzeczy, których nie było widać. Jak zaczęli to wszystko pakować, to dopiero było widać ile tego jest i że ktoś to musiał przynieść, rozpakować, podłączyć potem rozłączyć, spakować i wynieść. To, że panowie zajmujący się rozstawianiem stolików na sali przygotowując salę do egzaminu, sami z siebie nam użyczali wózków transportowych, żeby to było łatwiej wynieść, pomagali załadować, a nie było to lekkie. Natomiast z wszystkich sesji, najbardziej mnie poruszył wieczór misyjny. Rozpoczęty piękną historią piaskiem malowaną z każdą sekundą rozkręcał się coraz lepiej. Oglądałam takie wieczory na nagraniach. Dopiero jak przeżyłam to na żywo to zdałam sobie sprawę, że nagranie nie oddaje nawet jednego procenta tego, co się tam przeżywa. Nie jestem w stanie wymienić osób, które były zaangażowane w to wszystko, ale jedną osobę, a właściwie osóbkę chciałabym wyróżnić. Ta fantastyczna dziewczynka zagrała na koncercie tak, że mnie wbiło w krzesło. Wyjść i zagrać dla tak ogromnej publiczności, którą się w sporej części zna, która w jeszcze większej części zna Ciebie... To musi być ogromne wyzwanie dla dziecka. Asiu, naprawdę byłaś najlepsza. Wiem, że grasz koncerty, zdobywasz nagrody, ale wiem też, że dużo trudniej się występuje dla znajomych niż dla obcych. A podsumowaniem tego wszystkiego, niech będzie informacja, że sami organizatorzy, którzy włożyli w to dużo pracy i wyrzeczeń są gotowi to powtórzyć. Choćby za tydzień. A ja już zaczęłam planować wyjazd na kolejną konferencję. Chociaż jeszcze nie wiemy gdzie będzie. Oby ponownie w Warszawie. Asia
0 Comments
Leave a Reply. |
Details
AutorRelacje z wydarzeń, które organizujemy lub bierzemy udział. Archiwa
Grudzień 2024
Kategorie |